Sprostać oczekiwaniom - wielki początek IV Rzeczpospolitej
To jedno z wielu zadań, jakie wyznaczył sobie nowy prezydent. Lech Kaczyński chce przede wszystkim spełnić oczekiwania, jakie wiążą z jego prezydenturą wyborcy – Polacy. Solidarność, sprawiedliwość i uczciwość to wg prezydenta sens tej nadziei.
Rzeczywiście jest tak, że nastroje są różne – jedni twierdzą, że będzie gorzej niż dotychczas, inni, że może być tylko lepiej. Pierwszy prezydent odrodzonej RP Lech Wałęsa mówił, że może to być wielka prezydentura, ale tylko pod warunkiem, że bracia Kaczyńscy mają plan. Plan rządzenia Polską i Polakami. Tylko czy ten plan jest, czy będzie się tworzył z czasem, który odlicza godziny rządów nowego prezydenta?
Przemówienie zaprzysiężonego prezydenta Kaczyńskiego było jednak trochę dziwne, tzn. ono było skierowane chyba tylko, albo może przede wszystkim do tych zebranych na Sali sejmowej – posłów, senatorów, ministrów, gości zagranicznych i ludzi władzy. Brakowało słów skierowanych prosto do obywateli. Tak jakby prezydent Kaczyński stwierdził, że obiecywał w czasie kampanii wyborczej, a teraz obietnic powtarzać już nie trzeba. Można było odnieść wrażenie, że to przemówienie ma być potwierdzeniem dla tych, którzy oddali głos na Kaczyńskiego, że głos oddany w pierwszej i drugiej turze nie był głosem zmarnowanym. Ale zabrakło planu, konkretnych wytycznych jakie postawił by przed sobą menadżer, któremu na pięć lat przekazano kierowanie kilkudziesięciomilionowym państwem.
Prezydent mówił o sprawiedliwości, której nie ma bez solidarności, usuwaniu z naszego życia zjawisk patologicznych, zapewnieniu bezpieczeństwa narodowego, bezpieczeństwa osobistego obywateli, elementarnego bezpieczeństwa socjalnego, bezpieczeństwa zdrowotnego, podstawowych przesłanek dla rozwoju rodziny i bezpieczeństwa obrotu gospodarczego i podstawowych warunków dla rozwoju gospodarki. Tylko jak to zrobić? Prezydent chce wykorzystywać wszystkie uprawnienia, jakie daje Konstytucja i ustawy, w tym także te, z których dotąd korzystano rzadko, by nakłaniać rządzących do wprowadzenia koniecznych zmian, by piętnować tych, którzy szkodzą, odrzucają dobro wspólne, działają w imię partykularnych interesów, albo zgoła we własnym interesie. Pan prezydent podejmie też wysiłki zmierzające do umocnienia społecznych podstaw całego procesu przemian, a w szczególności nowej polityki gospodarczej, bo – jak uważa – Polsce potrzebna jest swego rodzaju umowa społeczna, która określi na następne lata sposób dzielenia wspólnego dorobku.
Pojawia się pytanie, czy uchwalenie nowej ustawy zasadniczej przyczyni się do pogłębienia solidarności? Czy te górnolotne określenia i stwierdzenia dotyczące pogłębiania solidarności są tym, czego oczekują Polacy? A może potrzeba nam konkretnego biznesplanu, projektu i zaproponowania konkretnych rozwiązań, takich na miarę prezydentury, a nie kampanii wyborczej.
Sztabowcy Prawa i Sprawiedliwości zapowiadają, że prezydentura Kaczyńskiego trwać będzie dwie kadencje. Ale pamiętać trzeba, że każdy prezydent, który kończy piastowanie urzędu może powiedzieć, że robił wszystko co możliwe – tyle, że prezydent Kaczyński już na początku kadencji powiedział - uczynię wszystko, wszystko co możliwe, by oczekiwanie na wielką pozytywną zmianę nie zostało zawiedzione.
Jak będzie w praktyce? Już wkrótce przekona się o tym cała Polska.
Jacek Babiel
(tekst powstał po zaprzysiężeniu Lecha Kaczyńskiego na prezydenta Polski - 23 grudnia 2005r.)