Katastrofa
Początek zeszłego tygodnia nie przyniósł zmiany, a zapowiadano, że zmiany przyniesie. Mimo tego, że rozmowy były prowadzone, nie udało się dojść do porozumienia. I tak do ostatniej chwili, do głosowania nad budżetem nie podpisano paktu stabilizacyjnego.
Tak samo było we wtorek,
gdy rozpoczynała się dyskusja nad budżetem, którą rozpoczynano dość
późno bo dopiero około godziny 16. Niektórzy mówili o kabarecie i małej
powadze obrad, które zakończono po północy w środę, ale miał być to
chyba pokaz umiejętności i poświęcenia posłów, którzy głosowali około
200 poprawek do budżetu. Posłowie chcieli pokazać, że są zdolni
pracować ponad siły tylko po to by mieć pracę. W końcu budżet uzyskał
poparcie większości, ale to nie uspokoiło całej sytuacji. Politycy
Prawa i Sprawiedliwości mówili, że trzeba jeszcze poprawić budżet.
Zatem wizja wcześniejszych wyborów wcale nie została oddalona. Jeszcze
w tym tygodniu przegłosowanym budżetem ma zająć się Senat. Gdyby
poprawek już nie było, a Senat dałby sobie spokój z wprowadzaniem
ulepszeń, wówczas byłaby szansa, że prezydent Lech Kaczyński otrzymałby
go w konstytucyjnym terminie. Wówczas nie byłoby już argumentów by
rozwiązać parlament. Tymczasem wszystko wskazuje na to, że plan
wprowadzania poprawek w Senacie jest konsekwentnym dążeniem do
poprowadzenia Polski do wcześniejszych wyborów.
Zaraz po głosowaniach nad budżetem rozgorzała na nowo dyskusja
na temat tego, kto właściwie w Polsce sprawuje władzę. I prawie wszyscy
wskazali na Jarosława Kaczyńskiego. On oczywiście, że nie, bo jest
przecież premier Kazimierz Marcinkiewicz i prezydent Lech Kaczyński. A
w ogóle to przecież w parlamencie decyduje większość. Ale pytania o
przyszłe wybory i tak kierowane były do Jarosława Kaczyńskiego.
Odpowiedź jak zwykle taka sama – jeśli nie uda się stworzyć stabilnej
większości, to będzie istniała realna potrzeba ogłoszenia
wcześniejszych wyborów. Tak uważa PiS. I chyba takie same zdanie na
sprawę mają już wszystkie partie. Liga Polskich Rodzin i Samoobrona po
tym jak nie udało im się podpisać porozumienia z Prawem i
Sprawiedliwością umówiły się, że jeśli zostaną ogłoszone wcześniejsze
wybory, to stworzą razem wspólną listę wyborczą. Ma to być odpowiedź na
zapowiadane w sondażach malejące poparcie dla obu partii, które
samodzielnie mogłyby nie wejść do przyszłego parlamentu. Zatem po
deklaracjach SLD i SdPL, teraz LPR i Samoobrona zbroi się do podjęcia
rękawicy, jaką chce rzucić PiS. Choć Platforma Obywatelska wyraża
nadzieję, że wyborów nie będzie, to jej politycy też mówią między
wierszami o gotowości do wyborów.
W nocy z czwartku na piątek posłowie zdecydowali o tym, że
Rzecznikiem Praw Obywatelskich w najbliższych latach będzie dr Janusz
Kochanowski. Do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji wszedł kandydat
Samoobrony Tomasz Borysiuk i kandydat LPR Lech Haydukiewicz. Z kolej do
Krajowej Rady Sądownictwa wybrano Przemysława Gosiewskiego z PiS,
Wojciecha Jasińskiego i Jana Burego z PSL oraz Annę But z Samoobrony.
Tamta noc pokazała, że możliwość porozumienia w Sejmie jednak jest.
Udało się także politykom PiS dopiąć swego w sprawie wyborów
samorządowych, które po czwartkowo-piątkowych głosowaniach nie odbędą
się w Warszawie wcześniej niż przed jesienią.
Prawie pewne jest, że koalicji PO-PiS nie będzie. A tylko taka
koalicja zdaniem Jarosława Kaczyńskiego miałaby szansę na skuteczne
rządzenie do końca kadencji. Tymczasem ruszyło się coś w sondażach. Do
niedawna pewne Prawo i Sprawiedliwość w ostatnich ankietach otrzymuje
mniej niż kilka tygodni temu. Platforma i SLD dostaje trochę więcej,
ale na razie nie ma takiej sytuacji, która wskazywałaby na to, że na
scenie politycznej coś się zmieni. Koniec tygodnia siłą odciągnął
Polaków od polityki i partyjnych rozgrywek. A to za sprawą katastrofy
budowlanej na terenie Międzynarodowych Targów Katowickich w Chorzowie.
W hali, w której odbywała się międzynarodowa wystawa gołębi
prawdopodobnie w wyniku nagromadzenia się śniegu, na zwiedzających
zawalił się dach. W chwili katastrofy w hali było prawdopodobnie od 500
do tysiąca osób. W niedzielę informowano o 66 zabitych i ponad stu
czterdziestu osobach rannych. Jak informowało Centrum Zarządzania
Kryzysowego Wojewody Śląskiego, w niedzielę o 9 w kilkunastu szpitalach
woj. śląskiego było jeszcze 76 osób.
Katastrofy są nie tylko udziałem polityków, zwłaszcza tych na
Wiejskiej. W cień odchodzą „wielkie” problemy koalicyjne, bo w
Katowicach zginęli ludzie. A pewnie za jakiś czas się okaże, że wcale
ginąć nie musieli. Katastrofy budowlane, takie jak ta w Katowicach nie
są nigdzie zapowiadane i nie decyduje się o nich w głosowaniach.
Wszystko dzieje się znienacka, bez ostrzeżenia. Tragiczny bilans
przynosi czas.
Prezydent RP Lech Kaczyński, po przybyciu na miejsce
katastrofy ogłosił żałobę narodową. Od niedzieli 29 stycznia do środy 1
lutego 2006r. na wszystkich budynkach państwowych flagi będą opuszczone
do połowy.
Jacek Babiel
tekst pierwotnie ukazał się w Serwisie Samorządowym Laudator