Służby zdrowia już nie ma
Dlaczego? A chociażby dlatego, że nie można szamba nazywać perfumerią. Ta parafraza niezbyt udanego porównania księdza Rydzyka, dziś nabiera innego znaczenia, tyle że w odniesieniu do „problemu zdrowotnego” w Polsce.
Lekarze rozpoczynając strajk powiedzieli, że walczą o podwyżki płac i zmiany w systemie ochrony zdrowia Polaków. I chyba rządzący na poważnie tego nie brali. Przynajmniej przez pierwsze dwa tygodnie strajku nie było widać zainteresowania strajkującymi. Lekarze złościli się, że politycy ich ignorują i nie chcą z nimi rozmawiać o zmianach. Szybko okazało się, że akcja protestacyjna w wersji light jest nieskuteczna i strajkujący przeszli do kolejnego etapu.
Wypowiedzenia i wzniesione w złości zaciśnięte pięści miały przestraszyć rządzących i zmusić do zwiększenia wynagrodzeń dla lekarzy. Okazało się, że to też nie działa. I w zasadzie dziś już nie ma chyba znaczenia fakt nieporozumień między związkiem lekarzy i pielęgniarek. Początkowo związki lekarzy i pielęgniarek nie chciały wspólnie negocjować z rządem. Kłótnie dotyczyły wyłączności na strajkowanie. Może się to wydać śmieszne, ale już w pierwszym tygodniu strajku był cień szansy na porozumienie. Strona rządowa zaprosiła na negocjacje przedstawicieli wszystkich związków zawodowych służby zdrowia. Lekarze z Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy nie chcieli brać udziału w rozmowach, gdyż nie widzieli możliwości wspólnego negocjowania kwot podwyżek razem ze związkami pielęgniarek. Na to wszystko pielęgniarki obraziły się. Oburzone pielęgniarki mówiły o tym, że na plakatach strajkowych zostały wykorzystane jako tarcze i ikony, co w sumie nadawało „smaku” strajkowi lekarzy. Plakatów nie zmieniono, a strajk dalej trwa.
Strajk trwa, mimo iż resortowy minister jest niedysponowany. I chyba w najbliższym czasie nie będzie. Niektórzy nawet podejżewali, że sensacyjna wiadomość o nowotworze Zbigniewa Religi to sprytnie wyreżyserowany blef. Ale ku niezadowoleniu spekulantów, minister zdrowia szybko przeszedł operację i rozpoczął leczenie. Zatem oficjalnie wycofując się ze sceny politycznej – choć nie rezygnując ze stanowiska – spowodował, że między protestującymi, a rządem nie ma już łącznika i negocjatora, a jednocześnie partnera do dyskusji. Bo tak możnaby oceniać misję Religi, który jest przecież lekarzem. Tymczasem negocjowanie od czasu odsunięcia się Religi w cień jest utrudnione, a dla wielu nawet bezsensowne tylko dlatego, że łatwiej chyba byłoby rozmawiać z ministrem Religą niż z premierem Kaczyńskim.
Jaka jest sytuacja w kolejnym tygodniu strajku lekarzy? Zmieniło się niewiele. Kilkaset osób złożyło wypowiedzenia z pracy. Kilka szpitali zamknęło już swoje oddziały, kilka jest na skraju bankructwa, a końca strajku nie widać. Zdaje się nawet, że dziś niewiele by się zdały próby dyskusji nad sposobem rozwiązania problemu lekarzy i pielęgniarek. Tu potrzeba nie tylko dyskusji i rozmów, ale odwagi w podejmowaniu decyzji. Rząd ignorując rządania strajkujących lekarzy sam postawił się pod ścianą. Niedługo, oprócz do strajkujących lekarzy przystąpią inni. Wówczas będzie trzeba znaleść rozwiązanie. Niestety prawdą jest, że łatwiej jest wejść do perfumerii niż do szamba, ale przecież nikt nie obiecywał, że rządzący mają łatwo. Nikt nie obiecywał, że rządzenie to chwała i nagrody oraz gloria zwycięstwa.
A dlaczego służby zdrowia już nie ma? Nie dlatego, że lekarze, czy pielęgniarki strajkują. Nie dlatego, że pieniędzy na służbę zdrowia nie ma tak dużo jak byśmy chcieli i wcale nie dlatego, że premier nie chce rozmawiać ze strajkującymi. Służby zdrowia nie ma od momentu, gdy strajkujący lekarze tak stwierdzili. Służba zdrowia się skończyła wówczas gdy w szpitalach i innych placówkach zdrowia lekarze i pielęgniarki zaczęli brać łapówki i liczyć na dodatkową wdzięczność pacjentów. Służba zdrowia – w końcu - skończyła się w pierwszym dniu strajku o ochronę zdrowia. Tyle że nikt nie wie, jak i kiedy ten strajk się zakończy, bo to zakończenie będzie początkiem. Będzie to początek nowej służby, która się będzie nazywać „ochrona zdrowia”. Tylko czy będzie ona inna od służby zdrowia?
Jacek Babiel