Ciemne chmury nad Kościołem
CNN , BBC, EuroNews, Al Jasera i inne stacje telewizyjne oraz prasa w całej Europie. Wszyscy mówią i piszą o Polsce, służbach specjalnych i współpracy abp. Wielgusa z SB. Świat zwariował, czy może zwariowaliśmy my wszyscy na punkcie odtajniania? - Już wówczas gdy Bronisław Wildstein ujawnił zawartość archiwum IPN w internecie, w Polsce rozpoczęła się po raz kolejny dyskusja o potrzebie lustracji. Dyskusja, albo zabawa teczkami trwa...
Znaki czasu, znaki zapytania
Chodziło o wyjazd, czy tylko o paszport? A może chodziło o coś więcej? I być może tak było, ale nie w tym rzecz. Ktoś wówczas wymyślił, że właśnie taki ksiądz może być dobrym źródłem informacji (wielu być mogło). Później miało się okazać, że wcale takim dobrym źródłem nie był. Ale deklarację współpracy podpisał, a dziś po latach za to pokutuje. Objęcie urzędu arcybiskupa warszawskiego, to było coś co zbulwersowało wielu Polaków, katolików.
Według sondażu, który przeprowadzony był na zlecenie „Dziennika”, ponad 40 proc. ankietowanych uważało, że arcybiskup Wielgus powinien zrezygnować. Abp. Wielgus, po ujawnieniu przez dziennikarzy faktu współpracy z SB zaprzeczał faktom współpracy aż do momentu objęcia arcybiskupstwa w Warszawie.
W dwóch raportach wykonanych przez Kościelną Komisję Historyczną i komisję powołaną przez Rzecznika Praw Obywatelskich potwierdzono, że istnieją liczne, istotne dokumenty potwierdzające gotowość świadomej i tajnej współpracy ks. Stanisława Wielgusa z organami bezpieczeństwa PRL oraz to, że została ona podjęta.
Nie wykonałem żadnego zadania wywiadowczego (...), nigdy nie wyrządziłem nikomu żadnej krzywdy swoimi czynami czy słowami - napisał abp Stanisław Wielgus w oświadczeniu. - Nie chcę się usprawiedliwiać.(...) Żałuję tego bardzo, wyjazdów zagranicznych, które te kontakty spowodowały. Wydawało mi się jednak wówczas, że moim obowiązkiem jest prowadzenie wartościowych badań naukowych i kształcenie się dla dobra Kościoła.
Szczeble kariery
Po ujawnieniu faktu wsółpracy abp. Wielgusa z SB mówi się, że polski Kościół jest w największym kryzysie, właśnie za sprawą arcybiskupa. I chyba tak rzeczywiście jest.
Już po objęciu urzędu przez abp. Wielgusa, odczytany został list w którym abp. miał napisać: „skrzywdziłem Kościół. Popełniłem błąd. (...) Ze skruszonym sercem proszę, przyjmijcie mnie. Będę bratem, który chce jednoczyć, a nie dzielić”.
W oświadczeniu abp. stwierdził, że pragnął odbyć ważne dla specjalności naukowej studia, wszedł w uwikłania bez należytej roztropności, odwagi oraz zdecydowania do ich zerwania. I to były rzeczywiście słowa skruchy. Tylko dlaczego pojawiły się tak późno? Dlaczego abp. Wielgus nie zrobił tego jeszcze przed objęciem urzędu?
Samym faktem współpracy z SB abp. Wielgus nie skompromitował się ostatecznie, bo przecież w Kościele wiadomo, że ludzką cechą jest grzeszność. Niestety, według ostatnich badań opinii publicznej, większość badanych mówi o tym, że gorszy od faktu współpracy był fakt zaprzeczania przez Wielgusa tamtym wydarzeniom.
Ponad dwa tysiące lat
Mimo, iż początek roku nową aferą przyćmił lekko te z końca 2006 roku trzeba stwierdzić, że Kościół poradzi sobie także i z tym wyzwaniem. Przez wieki radził sobie. A jednym z kroków było odwołanie Ingresu i rezygnacja abp. Stanisława Wielgusa, która w ekspresowym tempie została przyjęta przez papieża Benedykta XVI.
W całej historii widać jednak światełko nadziei - dla nas, katolików, Polaków. Dla wszystkich, którzy mają wątpliwości. Kościół posługuje się ludźmi, a ludzie popełniają błędy. Ważne jest, by w porę rehabilitować się i uczyć się na błędach innych osób.
Trzeba się poważnie zastanowić, co zrobić z zasobami IPN i zacząć działać - by spadek historii nie przytłaczał życia codziennego, a jednocześnie był weryfikacją lat ubiegłych i nieczystych kart historii. Trzeba też mieć nadzieję, że przykład rezygnującego z urzędu abp. Wielgusa będzie nauką dla przedstawicieli polskiego Kościoła i jego wiernych.
Jacek Babiel