W Łomży jak w ciemnogrodzie
Jak się okazuje, pięć dni to za mało by zlokalizować i wyeliminować awarię oświetlenia ulicznego w mieście, które aspirowało do bycia stolicą województwa. Od kilku dni plac papieski (z aleją) przy kościele Miłosierdzia Bożego, Wyszyńskiego i część Mickiewicza jest bez oświetlenia nocnego.
"Trzeba było zgłosić wcześniej" - taką odpowiedź usłyszałem, kiedy zadzwoniłem po trzech dniach zaciemnienia do urzędu miasta. Od tamtej rozmowy, z pracownikiem, minęły kolejne trzy dni, a światła nadal nie ma.
Więcej, ostatnim razem ( w czwartek 23 lipca) pracownik przekonywał, że awaria została usunięta i światło powinno być.
Ale zanim do tego doszło był telefon do Energetyki - wieczorem, nie sposób się tam dodzwonić. Telefon jednak był zbędny, bo to nie Energetyka odpowiada za oświetlenie uliczne. Policja, jak się okazuje też w nocy nie ma za bardzo kontaktu z tymi, którzy za oświetlenie ulic odpowiadają. Administracja osiedla także.
Jednakże jest jakaś firma, z którą urząd miasta ma podpisaną umowę (tak przynajmniej powiedział pracownik urzędu). I nie ma kontaktu z nimi w nocy, tak by w razie potrzeby zgłosić awarię.
Cóż, zgłaszać można w dzień, ale z odzewem gorzej. W sumie, kawałek miasta przez kilka ostatnich dni wyglądał jak wieś (absolutnie nie chcę obrazić mieszkańców wsi - często niektóre wsie są lepiej oświetlone, niż łomżyńskie ulice). Ale skoro to nikomu nie przeszkadza, to czemu zakazywać hodowli zwierząt w mieście, skoro i tak w Łomży jest jak na wsi?
Jacek Babiel
ps. Swoją drogą ciekawe co zarejestrowały kamery - monitoring podczepiony na lampach?