355 zaradnych mrówek
Gdzie są ci, którzy jeszcze kilkanaście tygodni temu mieli pomysły na rozwój miasta? Gdzie podziały się te wspaniałe plany? Wczoraj i dziś, spotykają się - tylko po co?
Jakież to by było święto demokracji gdyby wszyscy pomysłowi, niedoszli radni coś wspólnie zrobili dla tego miasta? Jak by wiele mogło się zdarzyć w mieście, z którego uciekają młodzi, a starsi nie widzą szans na rozwój? Jakie to by było ciekawe i niespotykane rozwiązanie, gdyby kandydaci do rady miasta wspólnie zrobili coś dla swoich „ziomków”? Gdyby każdy, jak mrówka zrobił coś dla swojego mrowiska. Tylko jedno konkretne działanie i jedcen efekt rocznie, razy 355 - to by był wynik!
Cała Polska by mówiła o Łomży, że tu umieją się zorganizować i pracować ponad podziałami dla wspólnego dobra. Promocja przez działanie - to by był dopiero ewenement niespotykany w samorządowej Polsce.
I wcale nie trzeba robić czegoś wielkiego. Wystarczy codziennie małymi krokami zmieniać Łomżę i łomżyniaków. Ale do wspólnego działania potrzebne jest porozumienie i chęć działania. Taka prawdziwa chęć. Potrzeba chęci, która nie będzie zależała od wypłacania przez miejską kasę diety.
Możliwości jest ku temu wiele. Spotkań opłatkowych w Łomży jest wiele - przy okazji Świąt Bożego Narodzenia. Działacze, radni, posłowie i niedoszli kandydaci spotykają się co roku w różnych instytucjach, organizacjach, bankach i szkołach.
Jeden ze społecznych działaczy powiedział ostatnio, że oni spotkają się, jak zwykle - w różnych miejscach - będą się publicznie modlić i łamać opłatkiem. Będą razem, ale będą podzieleni. I nie pomoże obecność biskupa, bo większość z nich tak naprawdę nie chce zmiany na lepsze...
Myślę, że większość łomżyniaków chciałaby, by ten pan nie miał racji.
Jacek Babiel