Turystyczne miliony
Łomża ma się czym pochwalić. Wydanie prawie 24 milionów złotych na turystykę i brak turystów w mieście to rzeczywiście powód do dumy. Być na pierwszym miejscu w rankingu wydawania pieniędzy, które nie przekładają się na ilość turystów zostawiających u nas pieniądze, to robienie wody z mózgu.
Cztery lata temu w debacie prezydenckiej Lech Kołakowski rozmawiając z Jerzym Brzezińskim mówił o tym, że trzeba miasto odwrócić w stronę Narwi. To był komentarz dotyczący wizji rozwoju turystyki w mieście. Na to Jerzy Brzeziński odpowiedział, że Łomża miastem turystycznym nie jest i nigdy nie była. Pewnie obaj panowie wówczas mieli dużo racji w tym co mówili, ale trzeba przyznać, że po czterech latach od tamtej debaty telewizyjnej w Łomży niewiele się zmieniło w zakresie turystyki.
Sprawa, która miała być sztandarowym argumentem skuteczności (o planach wiele razy mówił prezydent Brzeziński) to łomżyńskie bulwary, których mimo ośmiu lat rządów ekipy Brzezińskiego nadal nie ma. Ciągle mówi się o pieniądzach, problemach z projektantem, dokumentacją, aż w roku wyborczym okazuje się że jest znów światełko w tunelu. Władze niebawem podpiszą umowę na dofinansowanie inwestycji z funduszy UE. Ciekawe tylko ile lat będzie musiało minąć, by bulwary rzeczywiście powstały? Czy kolejne osiem?
Z drugiej strony o skuteczności przyciągania uwagi wśród turystów w całym kraju można powiedzieć skutecznie pan poseł Kołakowski się przyczynił, reklamując nasze miasto jak przystało na pępek turystycznego świata, jako ośrodek nienawiści i ksenofobii oraz antypatii do inności. Cóż, nawet takie sprofilowane i niszowe pisma jak „Obieżyświat” (magazyn turystyczny) w felietonie o polskiej (nie)gościnności zauważyły łomżyńskie doświadczenia w zakresie „goszczenia”. A gościnność to rzecz najważniejsza dla turystów. Sprawa cudzoziemców, którzy w Łomży nadal szukają schronienia pewnie dała do zrozumienia wielu potencjalnym turystom, że do tego miasta nie warto zaglądać. Zapewne niesłusznie większość słuchaczy i odbiorców informacji o działaniach posła pomyślała sobie źle o wszystkich mieszkańcach Łomży, ale trudno mówić, że ten model promowania miasta i regionu właśnie tu ściągnie zainteresowanie turystów z wypchanymi kieszeniami.
Można jednak powiedzieć, że niektórym się udało. Może niewiele, ale zawsze to jakiś krok w stronę Narwi. Przykładem, który znany jest już nie tylko w województwie podlaskim, ale i w całej Polsce (m.in. za sprawą filmu, jaki ostatnio ukazał się w Telewizji Śląskiej TVS, który wyemitowano w całej Polsce w sieci Cyfrowego Polsatu). Jerzemu Lipińskiemu, prezesowi Lokalnej Organizacji Turystycznej Ziemia Łomżyńska, który w tym roku uruchomił Żeglugę Narwiańską udało się zwrócić uwagę nie tylko tych, którzy przejeżdżają przez Łomżę, ale także i tych, którzy planują aktywny wypoczynek.
Gondole, jachty i statek to jest to, co dziś przyciąga uwagę mieszkańców Łomży i regionu oraz turystów. Są oczywiście i inne atrakcje, ale trzeba stwierdzić jasno, w naszym mieście jeszcze na turystach się nie zarabia.
I tak wracając do początku – można się cieszyć z pierwszego miejsca w rankingu wydanych pieniędzy na turystykę. Tylko chwaląc się z tego zaszczytnego miejsca trzeba zapytać ile z tych 24 milionów miało przełożenie na turystów, którzy u nas zostawili pieniądze i skorzystali z usług turystycznych?
Niestety, tu już się chwalić tak nie da, bo zaliczanie kosztów budowy basenu, czy stadionu owszem jest podnoszeniem atrakcyjności turystycznej miasta, ale nie jest powodem do chwalenia się, że Łomża jest pierwsza w statystyce, np. przed Sopotem.
I jeszcze jedno, w Sopocie mieszka około 40 tysięcy mieszkańców, a rocznie to miasto odwiedza około 2 miliony turystów. I każdy zostawia tam swoje pieniądze (nocleg, wyżywienie, atrakcje). No to statystycznie, niech każdy turysta zostawi tam średnio sto złotych dziennie, co przy pięciodniowym (także średnim pobycie) daje (mnożąc razy 2 mln turystów) 1 miliard zł rocznie! Do podziału wśród obsługujących przyjeżdżających turystów mieszkańców. A w Łomży mieszkańcy ile zarobili w zeszłym roku na turystach?
„Drugi w klasyfikacji Sopot wydał niecałe 11 mln zł, a trzeci Gdańsk 7 mln zł.”. Pewnie w Sopocie też się coś buduje z pieniędzy europejskich. I w Gdańsku...
A widzieliście ilu turystów jest w Gdańsku i innych miastach z tego rankingu wydatków jednostek samorządu terytorialnego na turystykę w 2009 roku? W Łomży nawet jednej setnej – w tym, ani poprzednich latach nie było!
Kicha! Szczycić się statystyką, która nie daje argumentów do chwalenia się... I to na oficjalnej stronie miasta! Po co znowu robić ludziom wodę z mózgu?
Jacek Babiel