772 łomżyniaków to nie Łomża
Ktoś podpowiedział, że niezadowolenie mieszkańców rośnie, więc poseł PiS Lech Kołakowski, żeby zabłysnąć, ogłosił, iż łomżyniacy nie chcą Czeczenów i trzeba zlikwidować ich ośrodek.
Pan poseł pewnie nie widział uchodźców za wielu. W ośrodku, który chce zamknąć, nie był, dopóki dziennikarze nie zachęcili go do tego. A kiedy się tam pojawił, rozdawał dzieciom po sto złotych. Po co? Kiedy ośrodek dla uchodźców w Łomży zostanie zamknięty, będzie głosił, że to jego sukces.
Nie zapominajmy jednak, że Lech Kołakowski przyczynił się przede wszystkim do negatywnego prezentowania Łomży w całej Polsce. Temat nienawiści do uchodźców w naszym mieście był i jest wałkowany przez różne gazety, radia i telewizje. Po co wydawać dziesiątki tysięcy na promocję, powoływać izby zabiegające o inwestycje czy Lokalne Organizacje Turystyczne. Jeden poseł potrafi szybko zniweczyć wszelkie pozytywne działania.
Ośrodka nie będzie, a Czeczeni i Gruzini zostaną, bo z chwilą likwidacji ośrodka kilkaset osób przecież nie wyjedzie. Oni tu mieszkają, niektórzy mają pracę, a większość cieszy się z nieba bez myśliwców, które zrzucają bomby. Jak dalej poseł będzie zwalczał uchodźców spoza ośrodka? Wywiezie ich gdzieś ciężarówkami?
Założenie wyborcze posła, który z pewnością wystartuje w kolejnych wyborach samorządowych i będzie próbował znowu zdobyć urząd prezydenta Łomży, będzie się realizować przez całą kampanię wyborczą. Z uszczerbkiem dla mieszkańców. Bo Łomża to ponad sześćdziesiąt trzy tysiące mieszkańców, a 772 (tyle podpisów zebrał komitet przeciwny ośrodkowi) to tylko mały procent. Ale ten mały procent na czele z inicjatorem akcji spowodował, że o Łomży jest głośno z negatywnej strony.
Na pewno pomogła bierność większości mieszkańców. A to na początku prezydent miasta nie widział problemu, a to nasz Kościół nie zabrał w ogóle głosu w tej sprawie (tak jak mówi o aborcji, in-vitro i miłości do bliźniego), a to radni tylko zapobiegawczo przyjęli jakąś uchwałę, ale działań żadnych nie podejmowali.
Można kogoś nie lubić, ale nie można z Łomży robić końca świata, dla swojego widzimisię i gierki politycznej.
Mieszkańcom Łomży dostaje się rykoszetem. Za co? Że mała grupka robi z miasta chlewik na całą Polskę. Ja się nie zgadzam. Nie zgadzam się, by pisać z błędami ortograficznymi listy, ale przede wszystkim podpisywać je tytułem "List otwarty mieszkańców Łomży". Bo choć Ci, którzy pisali, to pewnie łomżyniacy, to przecież nie wszyscy się pod nim podpisali i warto tej reszty nie obrażać i nie odbierać im godności. Ja nie podpisałem tego listu, choć nadal jestem mieszkańcem Łomży.
Jacek Babiel
tekst ukazał się w Gazecie Wyborczej (Białystok) 27 marca 2010r.