Kiedy Leo Beenhakker obejmował prowadzenie polskiej reprezentacji piłki nożnej wielu mówiło, że jemu się nie uda. Gdy wyszło na jaw ile będzie zarabiać, większość pukała się w głowę. A dziś, proszę bardzo – osobowość roku 2007. Czy nasi prezydenci tak jak Leo błysną nam efektami działań?
To, że wiceprezydenci Łomży dostali
nagrody po 12 tysięcy to nic dziwnego. W Urzędzie Miasta pracownicy
otrzymali nie pierwszy raz, za dobrą pracę. A w dobrze
prosperujących firmach to rzecz normalna. Miasto przecież jak duża
firma, póki co się nie rozpadło, wręcz przeciwnie –
rozwija się, a perspektywy rozwoju są tak dalekosiężne, że aż
trudno się skupić tak tego dużo. Większość jest prawie zbieżna
z tym co w kampanii wyborczej prezydent Jerzy Brzeziński mówił
konkurując z Janem Turkowskim (już nieżyjącym) o urząd
prezydenta miasta. Kiedy zobaczyłem sobie, zupełnie niedawno debatę
tych dwóch panów, stwierdziłem, że w naszym mieście
zupełnie niewiele się zmieniło. Plany owszem są, ale związane ze
zbyt dużą liczbą czynników zewnętrznych, na które
niestety my, zwykli śmiertelnicy nie mają zbytnio wpływu. Jak się
okazuje nie mają też za bardzo ludzie zarządzający miastem,
pracownicy urzędu miasta, no i przede wszystkim prezydenci miasta, z
jelonkiem w herbie. Ale to wcale nie przeszkadza, by ich nagradzać
jak się okazuje. Samo działanie tu nie ma znaczenia, a chęć się
liczy. Tu przykład np. podstrefy Specjalnej Suwalskiej Strefy
Ekonomicznej, która od 2005 roku (podobno) ma powstać w
Łomży, albo inwestycja stadionowa niedokończona mimo zapewnień,
Szosa Zambrowska niby autostrada do nieba (dwupoziomowa zresztą),
albo sprawa bulwarów czy oddalająca się obwodnica miasta. Za
to nie tylko nagrody należałoby wręczać naszym prezydentom i ich
pracownikom, którzy przecież zrobili albo i nie zrobili
wszystkiego, ale się starali. A przecież nie o efekt chodzi tylko o
to by mieć co robić i mówić, że się cały czas robi.
W końcu ja byłbym za tym by naszym
urzędnikom i ich szefom dać jeszcze większe nagrody, ale za
konkretne efekty, które niestety raczej w czasie przyszłym
niedokonanym trzeba określać, albo jak kto woli niedokończonym.
Wiem, generalizować nie można, wypisy, tablice i inne sprawy
codzienne przecież od ręki można załatwić! Zgoda, a reszta? Za
25, 50 czy może 100 lat? A inwestycje? Przepraszam, mamy tak dużo
ofert inwestycyjnych, że nie wiemy co z nimi robić...
Wracając do myśli przewodniej i
bonusów rocznych. Niektórzy muszą strajkować by
dostać więcej, nawet głodówki urządzają, a tu na agorze
się przelewa. Choć to jeszcze nie podwyżki, a raczej jako
wyrównanie można traktować, to jest to swego rodzaju
mobilizator do działania, chyba. A skoro za dotychczasowe efekty
dają nagrody, to po co robić coś więcej?
Proponuję pracowników roku,
którzy nie za ponadnormatywne albo wyjątkowe, a za prawidłowe
realizowanie zadań dostali nagrody mianować tytułem „Osobistość
roku”. Bo na osobowość, trzeba zasłużyć efektami, jak Leo.
Jacek Babiel