Turystyczne miasteczko
Zakończyły się kolejne wakacje, a za chwilę skończy się lato. Nadchodzi czas podsumowań i liczenia zysków. Tyle, że w Łomży nie ma co liczyć, ponieważ są tylko perspektywy i możliwości, które wciąż pozostają niewykorzystane. By przyciągnąć uwagę turystów, nie wystarczy zwykły odpustowy festyn parafialny. By zwrócić uwagę wybrednych turystów, trzeba czegoś więcej.
Karpacz, Zakopane, tam zawsze są turyści. Bez względu na to czy deszcz pada, czy słońce świeci, czy jest lato, czy zima – turyści tam są. Ale, oni mają góry, a my nie mamy, ktoś powie. Nie mamy też morza, jeziora, a tylko jakaś tam Narew płynie. To, że miasto leży w pobliżu atrakcyjnej przyrodniczo rzeki nic nie znaczy. Nie znaczy to, że Łomżyński Park Krajobrazowy Doliny Narwi jest na wyciągnięcie ręki.
Zwrócić uwagę też trzeba na to, że atrakcyjność turystyczną tego miasta jest tak wysoka, że swoją ofertą dla przyjezdnych przewyższa najlepsze zachodnie kurorty i ośrodki wypoczynkowe. Więc reklamy nie potrzeba, bo wszyscy i tak wiedzą, że to dziura, tylko trochę bardziej malowniczo położona. Myśląc o reklamie nie myślę o reklamie w Bezcennej. Chodzi o coś więcej, o działania promujące miasto i region. Można to robić na kilkadziesiąt różnych sposobów. Ograniczenie? Jedynym ograniczeniem jest wyobraźnia, albo bardziej konkretnie jej brak. I tu podpowiedź, jeśli brakuje pomysłów, to może sami łomżyniacy coś podpowiedzą...
Dlaczego w tym roku w Łomży nie było pikniku Radia Białystok i w zamian nie pojawił się piknik innej stacji, ani radiowej, ani telewizyjnej? A w Polsce organizowane były trasy koncertowe największych stacji, które na swoich falach komentując i emitując występy gwiazd przy okazji promowały miasta, w których akurat były. Były festiwale kultury żydowskiej, pikniki lotnicze, inscenizacje wielkich bitew, oblężenia zamków, pokazy świateł, kabaretony, przeglądy piosenek. A w Łomży? Wcale nie chodzi o to by reaktywować Festiwal piosenki radzieckiej, czy żołnierskiej, bo to robią już inne miasta. Chodzi o to, by w Łomży było coś, z czego byłoby znane to miasto w całej Polsce, a może nawet nie tylko, bo w Europie i na Świecie.
Niestety prezydent Jerzy Brzeziński miał rację – w kampanii samorządowej w 2006 roku – mówiąc, że Łomża nigdy miastem turystycznym nie była. Obawiam się, że ta diagnoza mogła być jednocześnie wyrocznią mówiącą o przyszłości, że Łomża jak nie była, tak nie będzie nigdy miastem turystycznym. Tak sobie myślę, że prezydent, albo nawet z pracownikami swojego urzędu tu wiele nie zdziałają. Owszem, mogą pomóc w stworzeniu podwalin pod turystyczne zaplecze miasta i regionu łomżyńskiego, którym jest wielka nadzieja – nadnarwiańskie bulwary, bo w budżecie na 2007 rok zapisano 500 tysięcy zł na przygotowanie dokumentacji i wykup działek pod tereny sportowo-rekreacyjne nad Narwią (bulwary z amfiteatrem). Mimo, iż rok 2007 zbliża się do końca, w urzędzie nadal trwają prace nad przygotowaniem przetargu na dokumentację. Działek pod bulwary też na razie miasto nie kupiło. Jak informuje biuro prasowe urzędu „sprawa wykupu lub zamiany gruntów znajdujących się w rękach prywatnych, na wspomnianym terenie, jest procesem ciągłym i rozłożonym na kilka najbliższych lat”. Trzeba przypomnieć, że ten proces trwa już ładnych kilka lat.
Ten rok miał być chyba rokiem przełomowym, bo w ostatnich latach na turystykę miasto przeznaczało w budżecie średnio kilkadziesiąt tysięcy złotych. W tym roku, przeznaczono 548 tysięcy zł, zatem ponad czterysta tysięcy więcej niż w latach poprzednich. Ciekawe tylko, co się stanie z tymi pieniędzmi, gdy znów tak jak kiedyś prezydent miasta nie będzie umiał porozumieć się z zespołem, który wygrał konkurs na projekt bulwarów. Tamte projekty poszły do kosza. Teraz być może będzie inaczej niż do tej pory, ale trzeba przypomnieć, że bulwary miały być jednym z największych sukcesów ekipy prezydenta Brzezińskiego już w pierwszej kadencji. A co będzie, jak i tym razem się nie uda? Co miasto zrobi z tymi pieniędzmi, które przeznaczyło na ten cel? Co będzie jak znów prace się nie rozpoczną?
Nie mówię, że w ciągu roku miasto ma stać się oazą turystów reklamowaną w CNN. Że miało się „zwrócić w stronę rzeki” natychmiast po wyborach, ale może wreszcie jakiś krok nastąpi? No, chyba, że tym krokiem są witacze na granicach miasta, które mają promować miasto. Ale trzeba mieć nadzieję, że ten sposób przyciągania turystów do Łomży, nie będzie jedynym. Zastanawiam się też jeszcze nad jedną rzeczą, czy wówczas gdy już powstaną te bulwary (jeśli powstaną), łomżyniacy będą gotowi i chętni do tworzenia kolejnych, własnych atrakcji, które mogłyby przyciągać turystów?
Jacek Babiel