Strategia sukcesu
Pozytywne myślenie ma przyszłość. Tak myślę, choć jestem pewien, że czarny scenariusz bardziej mobilizuje niż optymistyczne bujanie w obłokach.
Pozytywne myślenie to jeden ze sposobów technik redukowania stresu. I choć pozytywne myślenie nie polega na unikaniu bólu, a jest raczej sposobem podejścia do problemu lub wyzwania to trzeba powiedzieć, że podobnie jak negatywne myślenie, na dłuższą metę może być niebezpiecznie zabójcze dla korzystającego z tej techniki. Negatywne myślenie stwarza problemy, a pozytywne myślenie przynosi rozwiązania – to teoria którą głoszą ci, którzy wytyczają sobie plany realizacji, a przy podsumowaniu efektów działań zauważają tylko to co się udało. Wówczas porażkę można zobaczyć jako coś dobrego, a nawet w niepowodzeniu lub niedostatecznym efekcie chwalić się, że przecież mogło być gorzej, albo że byli i tak gorsi.
Inaczej, negatywne myślenie powoduje konstruowanie realnych osiągnięć i rozwiązań, a pozytywne myślenie blokuje umysł na etapie jedynie najłatwiejszych rozwiązań. Tak mogą powiedzieć, ci którzy czarny scenariusz traktują jako wyzwanie do tego, by w wyniku realizacji planu czy też scenariusza działań móc się rozczarować pozytywnie, a jednocześnie mieć w zanadrzu coś co satysfakcjonuje w końcowym efekcie. Oba sposoby podchodzenia do wyzwań są wykorzystywane zarówno przez strategów wojennych, politycznych, negocjatorów, władców największych mocarstw, jak też przez zwykłych decydentów gminnych, urzędników czy samorządowców.
Wszystko związane jest ze strategią sukcesu. To sukces i rozwój jest tym co nas podnieca, co mobilizuje do działania, wymusza działanie lub je potęguje. A co się dzieje, kiedy sukces przechodzi koło nosa? Czasami nic, czasami nikt tego nie zauważa, nikt się nie przejmuje i nie martwi.
Są też tacy, którzy przez czarne scenariusze przyszłości chcą mobilizować do działania. Można się z nimi nie zgadzać, ale nie można nie zauważyć i przemyśleć ich wizji. Bo przecież każda strategia sukcesu zależy od myślenia i przewidywania.
Tak sobie myślę, że te pozytywne myślenie to choroba łomżyńska. Tak się wydaje, że wszystko się uda, że wszystko wyjdzie tak jak zostało zaplanowane, że kontrahent wybrany w przetargu będzie niesamowicie skuteczny i zgodnie z harmononogramem wszystko wykona. Tak było z łomżyńskim stadionem, tak było w przypadku bulwarów nadnarwiańskich. Czy tak będzie w przypadku sali widowiskowej Łomżyńskiej Orkiestry Kameralnej? Czy tak będzie też w przypadku Łomżyńskiego Centrum Kultury, o którym ostatnio już się trochę zapomina? A i jeszcze jedno sztandarowe hasło „Via Baltica przez Łomżę”. Już wkrótce wszyscy łomżyniacy będą mieli szansę się przekonać, a ci niezadowoleni z czarnych przepowiedni wiecznie niezadowolonego Jacka Babiela powiedzą, że „tak bywa”.
Tyle, że ja, i chyba nie tylko ja chciałbym, by to powtarzane „tak bywa” nie było tradycją. Więcej, chciałbym, by moje wizje metropolitalne czy powroty do przeszłości oraz wizje o braku skutecznego działania się nie sprawdziły. Chciałbym by wieczne niepowodzenia i małe sukcesy przekształciły się w kampanię sukcesu, łomżyńskiego, przemyślanego, a nie tylko przypadkowego i krótkoterminowego.
Jacek Babiel