Łomżyńska metropolia Wielka
Łomża powinna mieć lotnisko, super boisko i autostradę, obwodnicę oczywiście, super kino, basen i centra handlowe. A przede wszystkim powinna być stolicą województwa, a wkrótce może nawet stolicą Polski. To są życzenia. A jakie są realia?
Kiedy się to wszystko zakończy? Kiedy skończy się festiwal niesamowitych życzeń, które miałby spełnić święty Mikołaj albo jacyś inni aniołowie za sprawą pobożnych błagań i szeptów w niezadowolonych kręgach pseudodziałaczy i lokalnych liderów sezonowych?
A niepowodzenia? To nie nasza wina, skądże znowu! To wszystko wina Białegostoku i nieprzychylnych „śledzi”, którzy przy każdej okazji są wskazywani na winowajcę niepowodzeń łomżyńskich. To oni są przeciwnikami naszego rozwoju. To oni nie chcą naszego dobra i naszego dojścia do dobrobutu. To oni nie chcą dróg na ziemi łomżyńskiej, to oni! I to wina Białegostoku, który ciągle nas blokuje. Przy każdej okazji.
Może to bardzo powszechne przekonanie „łomżyńskie” jest w części prawdą, ale myślę, że więcej łomżyńskich wad należałoby znaleść w niepowodzeniach inicjatyw, które nie przebijają się do światła dziennego a zanikają od razu w zalążku. Bo co by się stało gdyby kilka osób znów zaczęło coś robić, by choćby mówić o wariancie łomżyńskim przebiegu trasy Via Baltica? Natychmiast znajdą się komentatorzy, którzy stwierdzą że pomysł związany jest z nadchodzącymi wyborami i oczywiście inicjatorom musi chodzić o rozgłos przed kampanią. Prezydent Łomży, albo jego zastępcy? Też nie mają szans. Bez względu na to co i kiedy zrobią, i tak wszyscy po nich pojadą. Parlamentarzyści, zarówno ci obecni, jak i byli są też skazani na niełaskę, tak dla zasady. W końcu księża, czy nawet biskup. A czego oni wtrącają się do polityki – zapyta większość zakapiornych niezadowolonych. Zatem, co by nie zrobić, i tak będzie źle. Kto nie dotknie się łopaty, i tak większość stwierdzi, że oni chcą coś zrobić dla sławy, dla poklasku, a nie dla efektu, nie dla nas, nie dla Łomży.
Z pewnością są tacy, co chcą zbijać kapitał na niepowodzeniach innych. Na tym, że noga się podwinęła, albo coś nie wyszło czy nie wychodzi przez lata.
A ja się pytam, dlaczego? Dlaczego nie ma wsparcia nikt kto ma choćby małą inicjatywę. Inicjatywę dla tego miasta, dla tej ziemi. Dlatego, że biskup, poseł, prezydent czy inny działacz coś chcą zrobić? To dlatego gwoździe i belki rzucać trzeba? A może by tak zapomnieć o tym, że z lewa, czy z prawa i razem coś zrobić. Tak dla złamania odwiecznej konwencji. Tak dla złamania zasad spotkać się i wspólnie zadziałać na rzecz ziemi łomżyńskiej. Zakończyć festiwal postów internetowego opluwania za zasłoną czarczafu, odsłonić twarz i otwarcie dyskutować. I wreszcie z wroga zrobić partnera, bo za dużo tych konkurentów wokół nas, tu i w Białymstoku.
Czas wreszcie powiedzieć sobie otwarcie, Łomża nie jest pępkiem Świata, nigdy nie była i nie będzie. A to jak się żyje w tym mieście, wcale nie zależy od kogoś w Białymstoku, czy Warszawie. Czas skończyć niesnaski łomżyńsko-białostockie i niesnaski łomżyńsko-łomżańskie i rozmawiać o porozumieniu. To co jest tutaj zależy od nas i od tego, czy wspólnie potrafimy reprezentować interesy nasze i naszego miasta na zewnątrz. A skoro tak, to dlaczego tego nie potrafimy? Może jesteśmy zbyt w sobie zadufani? I właśnie dlatego przegrywamy wszędzie i zawsze, bo nasza miłość do „wielkości” nas samych i naszego miasta nie pozwala na wspólne skuteczne działanie.
Jacek Babiel